niedziela, 5 października 2014

Stephen King "To" - recenzja

UWAGA SPOILERY!!!
P.S(specjalnie na początku) - jeżeli nie chce ci się czytać tego całego wypracowania, spójrz chociaż na ostatni akapit.
W piątek skończyłam czytać tę niesamowitą książkę. Bardzo ciężko opisać mi wrażenia po tej książce, ale spróbuję zrobić to jak najlepiej.
   Gdzieś przeczytałam, że aby być mądrym wystarczy przeczytać dziesięć książek, ale żeby je znaleźć trzeba przeczytać tysiące. Myślę, że to jest jedna z tych dziesięciu. Mam piętnaście lat i czytam książki od 3 klasy podstawówki czyli mniej więcej od 9  roku życia. Wychodzi, że czytam książki od 6 lat. Niektórym może wydać się to mało, jednak dla mnie to jest naprawdę duża część życia. Przeczytałam naprawdę mnóstwo książek, wielu pewnie nie pamiętam, ale jestem pewna, że ta książka jest w gronie najlepszych jakie przeczytałam do tej pory. Powiem więcej: w tej chwili jest na czele tej listy. Na tylnej stronie okładki jest napisane:"Najbardziej przerażająca powieść Kinga". Gdy to przeczytałam, nie mogłam zapomnieć o tej książce, aż w końcu ją kupiłam. Przypomniała mi się "Desperacja" również autorstwa Kinga, która do tej pory była dla mnie najstraszniejszą i najbardziej obrzydliwą książką. Jednak nigdy się nie spodziewałam czegoś takiego. 
    Książka posiada ponad 1100 stron. Praktycznie nigdy nie patrzę na grubość książki. Tylko wtedy, gdy się zastanawiam kiedy bym mogła ją przeczytać. Przyznaję jednak,że zrobiło to na mnie wrażenie. Ta książka jest naprawdę przerażająca. Przez 1000 stron naprawdę strasznie się bałam tego cholernego klowna. Jednak podczas czytania ostatnich 100 stron mój strach zniknął zupełnie. Wtedy rozpoczęła się podróż w głąb wszechświata. Nie wiem jak odczuwali to inni ale dla mnie to była jedna wielka podróż, najbardziej niesamowita jaką odbyłam. Kilka razy podczas czytania książki chciałam ją odłożyć, ponieważ myślałam, że dłużej tego nie zniosę. jednak nie potrafiłam się na to zdobyć. Ale podczas tych ostatnich stu stron zapragnęłam jej nigdy nie kończyć. Zrobiło mi się naprawdę smutno, że to już koniec tej niezwykłej opowieści. Przywiązałam się do wszystkich postaci. Źle było mi opuszczać świat Derry i jego dziwnych mieszkańców. 
    Teraz będzie mniej o moich uczuciach a bardziej o tym jaka jest ta książka. Na wikipedii jest napisane, że książka jest podzielona na dwa tory: dzieciństwo i dorosłość bohaterów. Ja jednak dodałam jeszcze jeden : Interludia. Dla mnie te wszystkie trzy części działy się w trzech różnych czasach. Jednak na końcu książki następuję połączenie przeszłości z teraźniejszością. Można się trochę pogubić, jednak jest to jak najbardziej pożądany efekt. Jednak największym zaskoczeniem w całej książce i to w dodatku pozytywnym było to, że dwa albo trzy razy można było przeczytać co To miało do powiedzenia. Te podrozdziały były pisane z perspektywy Tego. Jeszcze nigdy się z tym nie spotkałam. To  było niesamowite. Nie jestem w stanie ubrać w słowa co do tego czuję. 
     Skupię się teraz na postaci Tego. Na pewno warto wspomnieć o okładce. Nie wiem czy wszystkie wyglądają tak samo, ale moja jest naprawdę przerażająca. Odsyłam kilka ostów niżej. Zawsze musiałam odwracać książkę, aby tylko nie widzieć tej twarzy. 
Czym właściwie jest To? W książce jest zawartych kilka wyjaśnień, jednak ze smutkiem stwierdzam, ze niezbyt je rozumiem. Pozostawię to ludziom inteligentniejszym ode mnie. Jednak jestem w stanie wysunąć pewne przypuszczenia. Podobno To przybyło z kosmosu. Ale nie naszego kosmosu ale innego. Istnieje wiele kosmosów. Nasz akurat stworzył Żółw, podczas dolegliwości żołądkowych. Ale istnieje tez Inny. To bardzo się bało Innego. Całe swoje życie myślało, że nie ma nikogo oprócz niego i żółwia. Myślało też że nikt nie jest w stanie go pokonać. Uświadomił sobie swój błąd, dopiero, gdy wezwał do siebie z powrotem bohaterów. 
To przybierało różne postacie. Przybierało postać twoich największych lęków: mumię, wilkołaka, wielkie ptaszysko, jednak najczęściej występowało w postaci klowna - Pennywise'a. Dla mnie to właśnie było najstraszniejsze wcielenie. Teraz w każdym razie nigdy już nie będę chciała spojrzeć na kolwna. 
       A co z głównymi bohaterami? Są opisani bardzo dokładnie. Czuję się jakby mieszkali tuż obok mnie. King jest prawdziwym mistrzem w budowaniu rzeczywistości. Można się utożsamić z dowolnym bohaterem. Przez te 1100 stron postacie zostały na tyle rozwinięte, aby... istnieć? W mojej głowię oni istnieją naprawdę. I to jest najstraszniejsze. Bo jeżeli oni istnieją oznacza to, że To również istnieje. 
       Na początku wspomniałam, że dzięki tej książce czuję się mądrzejsza. Może nie w tych dokładne w tych słowach ale naprawdę tak jest. Odkryłam dwie prawdy. O jednej nie chce mówić, ale mogę powiedzieć, że przekonałam się, że nie jestem złym człowiekiem. Druga prawda jest bardziej ... nie wiem co bardziej. Odkryłam Coś. Tak to nazwę. Przez całą książkę przewija się naprawdę wiele morderstw. Już na samym początku jesteśmy uraczeni trupem. Umiera naprawdę wiele dzieci. Ale jakoś mnie to nie ruszało. Czy ktokolwiek z was, kto przeczytał tą książkę, myślał sobie " jakie biedne dziecko! Tyle życia było przed nim, dlaczego to musiało się stać?" Ja tak nie myślałam. Może to być spowodowane tym, że ogólnie nie lubię dzieci (chociaż sama nim jestem), lub moim ogólnym zdeprawowaniem lub "znieczulicą" społeczną. Jednak wydaje mi się, że nie jestem jedyna. King sprawił, przynajmniej dla mnie, że taka była po prostu kolej rzeczy. Dzieci umierały, ponieważ nie miały żadnego wyboru, to było im pisane. Jednak w pewnym momencie stało się coś co mną wstrząsnęło. A właściwie były dwa momenty: zabójstwa zwierząt. i wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl: To niesprawiedliwe! To obrzydliwe! Jak on może! Ale nic na to nie mogłam poradzić. I w ten sposób dokonałam odkrycia. Nie wiem jak to się ma do rzeczywistości, jednak mam wrażenie, że choć w małej części tak właśnie jest. 
Wszystkie zwierzęta, przynajmniej te mniejsze od nas, są bezbronne. To połowa powodu. Odzywa się głęboko zakorzeniony honor. Zwierzęta nie mają się jak bronić szczególnie małe słodki szczeniaczki. I tu dochodzę do drugiej części: Zwierzęta są słodkie.  Ale to jeszcze nie wszystko! Jest jeszcze coś, chyba najbardziej znaczącego: Zwierzęta nam ufają. Szczególnie domowe, np. psy i koty. Szczególnie psy. Przy pierwszym morderstwie psa chłopka najpierw go oswoił. Nadał mu imię Pies Czarnuchów i dawał mu jedzenie. Gdy pies zaczął mu ufać on go powiesił. I gdy ten chłopak po raz ostatni do niego zawołał : Hej Psie Czarnuchów, on tuż przed swoją śmiercią spróbował pomachać ogonkiem i na niego spojrzeć. Ufał mu. "Witaj Panie, chcesz mnie zabić? tak super kiedy to zrobimy? Na pewno będzie fajnie!" .
      Pisze i piszę i wiem, że mogłabym pisać dłużej, jednak nie wiem czy będzie się chciało komukolwiek czytać moje wypociny. W zasadzie piszę to bardziej dla uporządkowania informacji i tego co czuję do tej książki. Na tym momencie muszę przerwać. Musze ochłonąć. Zapomnieć część szczegółów. Tak będzie lepiej. Książkę skończyłam w piątek a w sobotę do 2:30 ( a to już była niedziela, czyli dzisiaj) przeczytałam nową książkę. Chyba moja podświadomość chce zapomnieć. Ale to nie jest prawda. To jest naprawdę najlepsza książka jaką przeczytałam, w życiu. Nie wiem jak długo będę tak twierdziła. Wiem za to, że przeczytam ją jeszcze raz. Aby spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy.
Z pewnością jest to książka warta przeczytania. Jednak obawiam się, że nie jest dobra dla każdego. Gdy ksiądz, który uczy mnie religii w szkole, zobaczył co czytam, powiedział mi, że mam naprawdę dobry gust. On czytał tą książkę. Musiał ją przerwać dwa lub trzy razy. Nie wytrzymywał psychicznie. Ja też czasami miałam wrażenie, że to za dużo, jednak nigdy nie miałam w zwyczaju odstawić żadnej książki.
Więc czy przeczytać tą książkę czy nie to już musi być indywidualny wybór. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz